Dzisiaj Halloween. Nie jestem fanką tego święta, specjalną walczącą przeciwniczką też nie. Po prostu nie widzę nic fajnego w popularyzacji dokuczania ludziom za to, że nie dali dzieciom słodyczy. A zresztą jak to w USA nie raz bywało, znajdywali się zwyrodnialcy, co to dawali zatrute cukierki, albo nawet jabłka z żyletkami. I sama nie raz rzucam wiązanką, jak 31 października do moich drzwi dzwonią przebierańcy, a ja nie mam słodyczy i raz zostały moje drzwi czymś oblane, innym razem obsypane mąką. Na szczęście chyba u nas kult i rozwój tego święta powoli zmniejsza się, a przynajmniej w takim wydaniu. Nie mam nic przeciwko przebieraniu się, sama też nie raz się przebierałam, ba nawet i cukierki zbierałam będąc młodszą, ale nigdy nie robiłam mimo wszystko komuś żartu, bo nie dał cukierka. Myślę, że z tym świętem więcej jest problemu niż pożytku. Chociaż lubię oglądać różne Halloweenowe dekoracje i wydrążać dynie oraz przetwarzać je na wiele smacznych potraw jak zupa z dyni, czy ciasto. Z Halloween kojarzą mi się również horrory. Generalnie ich nie oglądam, nie lubię, nie kręci mnie banie się, wolę po filmie być poruszona, rozśmieszona niż przerażona. Tak też horrorów nie oglądam i nie znam się na nich wybaczcie, ale w ten jeden dzień w roku robię wyjątek.
Tak to tyle było wstępu, przejdźmy do rzeczy, dzisiaj powiem wam o moim ulubionym horrorze. To chyba jedyny horror, który przypadł mi do gustu. A mowa o 'Lśnieniu'. Stanley Kubrick, Stephen King i Jack Nicholson = dream team. Pomimo tego, że Kingowi nie spodobało się, że Kubrick dokładnie nie zaadaptował jego powieście, trzeba przyznać, że wybrał jedynie to co najlepsze, tworząc horror niesamowicie autentyczny i straszny. To właśnie największy minus większości innych horrorów, dla mnie duża ich część jest na tyle nieautentyczna, że mój mózg nie jest w stanie wytworzyć uczucia lęku.
Fabuła tego filmu jest niesamowicie zwyczajna- Jack ( w tej roli Nicholson) ma objąć posadę dozorcy na okres zimowy w górskim hotelu Overlook, zimą hotel jest zamknięty, a wszystkie drogi do niego zasypane, więc Jack, jego żona i syn pozostają tam sami i odcięci od świata. Ten czas bohater chce przeznaczyć na zakończenie pracy nad swoją książką.
Film podczas pierwszego oglądania przeraził mnie niesamowicie. Długie i powolne ujęcia, umiejętne budowanie napięcia, pozornie niepozorne zdarzenia, które stają się niepokojące to wszystko sprawia, że doznania są niesamowite, właśnie takie jakie powinny być w trakcie sensu horroru. Krew lejącą się z windy, czy Danny przemieszczający się na swoim rowerku, to wszystko wywołuje efekt psychozy.
No i muzyka, o tak ona świetnie oddaje klimat. Ja muszę przyznać, że mam słabość do Nicholsona, szczerze nie mam pojęcia dlaczego, bo jak by to powiedzieć, nie jest w moim typie, ale jestem wręcz pewna, że daje on dużo temu filmowi. Oglądanie go to przyjemność, a jego same spojrzenie ścina już krew w żyłach. I to właśnie szaleństwo Jacka staje się najstraszniejszym elementem 'Lśnienia', bo Jacka 'Wkurzają Jacka takie sprawy- ciągła praca, brak zabawy'. Polecam szczególnie na dzisiejszy wieczór, to zdecydowanie najlepszy horror, jaki widziałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz