środa, 31 grudnia 2014

10 najlepszych filmów 2014 roku


Tak jak w zeszłym roku w tym mijającym 2014  przygotowałam dla Was subiektywny ranking 10 najlepszych filmów 2014 roku. Przyznam się szczerze, że mam poczucie, że ten rok był wyjątkowo dobry pod względem filmowym, a sporządzając ranking miałam nie lada problem. Trudno było wybierać pomiędzy filmami z początku roku, o których już zdążyłam zapomnieć, a tymi obejrzanymi niedawno, które na świeżo przeżywam nie mniej jednak wybory zostały już dokonane.A oto ich efekt.


10. Wielkie piękno
Zdobywca Oscara 2014 w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. O życiu, marzeniach i niespełnieniu, a w tle piękne włoskie obrazy. Dojrzały i wysublimowany. Więcej



9. Pod mocnym aniołem
Tradycyjnie jeden polski film musi w moim zestawieniu się znaleźć, w tamtym roku było to 'Bejbi blues' , w tym padło na Smarzowskiego. Mocne i prawdziwe kino. Więcej



8. Wolny strzelec
Demoniczny Jake Gylenhaal, który zdecydowanie zasługuję na nagrody za swoją rolę. Demaskuje prawdę  której najczęściej nie dostrzegamy. 


7.Tylko kochankowie przeżyją
Takie wampiry chcę oglądać częściej. Niesamowity klimat. Świetna muzyka. Więcej



6.Strażnicy Galaktyki
Hit minionego lata.Niesamowicie dobry film rozrywkowy, który wyszedł ze stajni Marvela.  Bawi i trzyma w napięciu. Więcej



5. Tajemnica Filomeny
Smutny, lecz prawdziwy z fenomenalną Judi Dench. Więcej



4.Witaj w klubie
Cudowni Matthew McConaughey i Jared Leto w filmie o  ciężkiej i niesamowitej walce. Zdecydowanie zasłużyli obydwaj na swoje Oscary. Więcej



3. Nebraska
Doskonałe klimatyczne kino drogi. Prostota i ujmujący Bruce Derm, czego chcieć więcej?. Więcej




2.Grand Budapest Hotel
Surrealizm, humor, piękno. Niesamowicie smakowity, aż chce się go jeść. Więcej



1. Zaginiona dziewczyna 
Zszokowała, trzymała w napięciu, dała do myślenia. Myślałam, że kompletnie niczym mnie zaskoczy, a tu proszę. Więcej


wtorek, 30 grudnia 2014

Zaginiona dziewczyna


 Od samego początku wiedziałam, że to film dla mnie. Uwielbiam wszelkie kryminalne historie, co prawda bardziej te książkowe, ale i filmowymi nie pogardzę. Tym razem również się nie zawiodłam. Sprawa wydawała się łatwa i oczywista. Zaginęła kobieta. Trzeba ją znaleźć. Sprawca jest zły i winny, bo to oczywiste.Problem w tym, że to wszystko nie jest takie proste i oczywiste.

'Zaginiona dziewczyna' to doskonały dreszczowiec. Z każdą kolejną minutę poznajemy kolejne tajemnice, które wciągają bez końca i nie pozwalają nam nie siedzieć jak na szpilkach. W najnowszym filmie Davida Finchera nie trudno zauważyć, że nic nie jest takim jakim wydaje się na początku. A schemat dobrzy-źli, to tylko mrzonka. W końcu nikt nie jest całkowicie dobry, ani całkowicie zły. Ważną rolę odgrywają media. Jeśli do tej pory nie zdawaliście sobie sprawy, że one naprawdę są czwartą siłą władzy to ten film zdecydowanie powinien przetrzeć Wam oczy. W jaki sposób one przedstawię wydarzenia, ma ogromny wpływ na to jak odbieramy rzeczywistość.

To zdecydowanie najlepszy thriller, jaki przyszło mi oglądać w tym roku. Logiczny, spójny, z doskonale rozpisanymi postaciami i równie dobrze zagranymi przez  Bena Afflecka i Rosamund Pike oraz z mrocznym idealnym wręcz nastrojem. Równie miły zaskoczeniem był widok na ekranie Neil Patricka Harrisa, znanego szerszej publiczności z serialu 'Jak poznałem waszą matkę'. David Fincher kolejny raz stworzył doskonały film i tym samym stał się jednym z moich ulubionych reżyserów. Mogłabym wymieniać jego filmy, które wręcz uwielbiam od genialnego 'Podziemnego kręgu', po równie mroczne i wciągające jak 'Zaginiona dziewczyna' -'Siedem', dobrą ekranizację mojego ukochanego kryminału Stiga Larssona 'Dziewczyna z tatuażem', wielbione przeze mnie 'House of Cards', po dwa odrobinę mniej lubiane, ale nadal dobre filmy czyli 'Ciekawy przypadek Benjamina Buttona' i 'The Social Network'. 

Zdecydowanie gorąco polecam i czekam z niecierpliwością na kolejną część kryminału Stiega Larssona, którą David Fincher ma wyreżyserować. Pamiętajcie nie wszystko, jest taki jakim wydaje się być.

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Strażnicy Galaktyki


'Strażnicy Galaktyki' to zdecydowanie hit moich wakacji. Tak jak w tamtym roku o tej samej porze moje serce zostało podbite przez 'Millerów', w tym roku tego dokonali 'Strażnicy Galaktyki'. Muszę się przyznać, że nie byłam do nich przekonana od samego początku. Zwiastun średnio mi się podobał, pokładałam nadzieję w 'Sekstaśmie', że to ona zajmie miejsce 'Millerów' w tym roku. Także miałam ogromny dylemat, gdyż premiery 'Sekstaśmy' i 'Strażników Galaktyki' przypadły na ten sam dzień. Postanowiłam kierować się lepszą oceną oraz zawierzyć filmwebowi i jego gustomierzowi w ten sposób padło na 'Strażników Galaktyki' i nie żałuję.

Zasadniczo nie jestem fanką marvelowskich produkcji. Orientuję się kim jest Superman i Spiderman, aczkolwiek nigdy premiery filmów, które wyszły ze studia Marvela nie zachęcały mnie do wizyty w kinie. Skutecznie moją opinię o ekranizacjach komiksów zmienił Iron Man, Thor umocnił w przekonaniu, że takie filmy mogą być dobrą rozrywką, Avengersy podbiły stawkę, niestety jest jeden bohater o którym filmy zdecydowanie nie przypadły mi do gustu, a mowa o Kapitanie Ameryka. Jeśli nie kojarzycie wspomnianych powyżej bohaterów bądźcie spokojni, może zapomnieć o nich, bo 'Strażnicy Galaktyki' nie mają z nimi nic wspólnego.

'Strażnicy Galaktyki' to zdecydowanie najlepszy film Marvela, jaki widziałam. Otwierająca scena trochę mnie zszokowała, przyznam, że rzuciłam przy tym, co za beznadziejny film reklamują, nie idziemy na to, także możecie wyobrazić sobie jakie było moje zdziwienie, kiedy odkryłam, że to pierwsza scena. Potem było już tylko lepiej. Peter Quill lub jeśli wolicie Star-Lord jest w posiadaniu tajemniczego artefaktu na, który chrapkę mają dosłownie wszyscy, a szczególnie potężny Ronan . Za głowę Petera wyznaczona jest nagroda,a na jego top wpadają   szop Rocket, drzewo Groot, Gamora oraz Drax Niszczyciel. Peter chcąc ocalić siebie musi zawrzeć z nimi pakt. Szybko jednak odkryje, jak wielka moc kryje się za posiadanym przez niego artefaktem. Będzie musiał z tego powodu stanąć do bitwy od, której zależeć będzie los całej galaktyki, a nie będzie to łatwe w takim towarzystwie. 

'Strażnicy Galaktyki' zdecydowanie bawią, ale i trzymają w napięciu. Są doskonałą rozrywką dla widza w każdym wieku. Zarówno Zoe Saldana jak i Chris Pratt doskonale sprawdzili się w swoich rolach. Niemożna również zapomnieć o Bradleyu Cooperze i Vinu Dieselu, to oni w oryginalnej wersji stoją za postaciami Szopa i Groota. 

Tym, którzy jeszcze nie widzieli gorąco polecam. Osoby nie przekonane to marvelowskich produkcji również zachęcam do sięgnięcia po 'Strażników Galaktyki', bo nie jest to typowa produkcja tego studia. A mi pozostaje czekać na drugą część. Ponoć powstanie, a jej premiera będzie miała miejsce dopiero w 2017 roku.

niedziela, 28 grudnia 2014

Nebraska


Jakiś czas temu wspominałam Wam o 'Nebrasce'. Z jednej strony żałuję ogromnie, że przyszło mi obejrzeć ją dopiero teraz. W końcu to film nominowany do Oscara 2014 , o których chyba wszyscy dawno już zapomnieli, a zarazem tak dobry, że szkoda, że tak późno go odkryłam. Pomimo moich ochów i achów z czystym sercem muszę stwierdzić, że 'Nebraska' od samego początku skazana była na porażkę w wyścigu po Oscara. To nie jest film kasowy, który trafi do szerokiej publiczności. To film, który źle ogląda się w dużych kinach, to raczej obraz, który doskonale znalazłby się w małym kinie studyjnym. Spokojny i powolny, utrzymany w czarno białej kolorystyce, pełen ironicznego humoru.

Na pozór zwykła historia, jakich znajdziemy wiele w filmach, a zarazem przykuwa i nie potrafimy się od niej oderwać. Jest w niej coś niesamowitego. Sama fabuła to kolejna odsłona kina drogi. Ojciec Woody (Bruce Derm) i jego syn David (Will Forte) przemierzają USA, aby odebrać nagrodę, którą staruszek ubzdurał sobie, że wygrał. To sympatyczna podróż po Stanach Zjednoczonych poznając dogłębnie od wewnątrz zwyczaje lokalnych mieszczuchów, to również podróż w przeszłość bohaterów pełną mrocznych tajemnic, a wszystko  okraszone jest sporą dawką ironicznego humoru. 

Sama nie wiem, co mnie w tym filmie najbardziej urzekło, może ta prostota, zdecydowanie niewymuszona, a może to postać głównego bohatera Woodiego, zgorzkniałego staruszka, pijaka i chama, który okazuję się mieć w zanadrzu życiową mądrość i jakieś ludzkie dobro, nie rzucające się  w oczy. 

Z całą pewnością to najlepszy film nominowany w tym kończącym się roku do Oscarów w kategorii najlepszy film i aż złość mnie bierze, że zgarnął tego Oscara 'Zniewolony. 12 Years a Slave'.


sobota, 27 grudnia 2014

Hobbit:Bitwa Pięciu Armii


Witajcie. Mam nadzieję, że odpoczęliście już po świętach. Dzisiaj w krótkich żołnierskich słowach podzielę się z Wami moją opinią o trzeciej części Hobbita. Podejrzewam, że wszyscy fani ekranizacji Tolkiena obojętnie co przeczytają w internecie i tak będę chcieli koniecznie obejrzeć ten film. Szczególnie, że to najprawdopodobniej, jakaś szansa jeszcze istnieje, już ostatnia ekranizacja, która powstał na podstawie prozy tego autora. Ja za nim wybrałam się do kina przeczytałam recenzje i niestety większość z nich obwieściła tą część najgorszą, także byłam gotowa na to,że będzie źle, po niestety słabej trzeciej części Igrzysk nic już mi nie straszne. Powiem Wam jednak, że moim zdaniem  'Hobbit:Bitwa Pięciu Armii' nie ustępuje niczym ani jedynce, ani dwójce.

Jak podejrzewam mieliście okazję zauważyć w moich wcześniejszych recenzjach, że do Hobbita podchodzę na luzie. Nie liczę ile Peter Jackson dodał do książki, a co może pominął, chociaż uważam, że wątek Kili i Tauriel był naciągany. Ja oczekuję dobrej rozrywki i taką dostałam. 

Co się dzieję w tej części? Po pojedynku ze Smaugiem, przyszedł czas na bitwę przeciwko Sauronowi. Akcja napiera rozpędu, ale podobnie do pierwszej części można znaleźć momenty, zachęcające do tego, aby przysiąść i podziwiać  piękne plenery . Jak już sugeruje tytuł scen bitewnych jest wiele, ale nie nużą, czego się obawiam. Oczywiście co niektórzy przewrócą oczami na wszystko to co jest efektem specjalnym. W trzeciej części Hobbita oprócz wspomnianych wcześniej scen batalistycznych oraz pięknych krajobrazów, znajdziemy również wiele scen komicznych Alfrida, ale i samego Bilbo, mamy również do czynienie z dramatycznymi  jednostkowymi wyborami. 'Hobbit :Bitwa Pięciu Armii' stanowi doskonałe przejście do 'Władcy Pierścieni'

Czy polecam? Tak wszystkim fanom Hobbita, pozostałym niekoniecznie. Sama byłam na wersji 3D, ale myślę, że obejrzenie tego filmu w wersji 2D nie wpłynie negatywnie na jego odbiór. 

A mi pozostało wrócić do domu jak Bilbo i już z niego nie wychodzić, bo za rok w święta nie będzie już premiery kolejnego Hobbita. Łezka się w oku kręci.

wtorek, 9 grudnia 2014

Uczciwa oszustka

Nigdy nie byłam jakąś wielką fanką Muminków ani książki, ani bajki. Oglądałam i czytałam, ale nie udało im się skraść mego serca. Do literatury skandynawskiej po raz pierwszy przekonała mnie Astrid Lindgren i jej 'Dzieci z Bullerbyn', później był Stieg Larsson i jego saga Millenium wraz z którą rozpoczęła się moja miłość do kryminałów, następnie odkryłam Jo Nesbo no i jeszcze jednego autora/autorkę kryminałów tym razem ze Szwecji, ale nie zdradzam nazwiska po kiedy na blogu uporam się z cyklem kryminałów Jo Nesbo, to będę pojawiać się posty dotyczące tego drugiego autora/ autorki. 

Dlaczego pisałam o Muminkach? Bo nie wiem czy pamiętacie, ale to właśnie Tove Jansson jest autorką powieści o tych uroczych stworkach. Kiedy popatrzyłam na 'Uczciwą oszustkę' wydawało mi się, że będzie to idealna lektura na jeden wieczór, krótka, bo jedynie 238 stronnicowa napisana dużą czcionką  opowieść. Coś nieskomplikowanego. Popatrzyłam jednak na okładkę pod pozornie uśmiechniętą twarzą na okładce kryje się jednak coś mrocznego i niepozornego wiedziałam, że tak samo będzie z tą książką. 

Jest zdumiewająca. Tove Jansson spokojnie i niespiesznie opowiada prostą, aczkolwiek interesującą historię. Akcja rozgrywa się małej skutej lodem mieścinie. Głównymi bohaterami są: Katri Kling młoda księgowa, mieszkający z nią brat Mats oraz Anna Aemelin ilustratorka książek dla dzieci.  Katri Kling powszechnie uważana jest za niezwykle uczciwą osobę, jednak ma pewien plan o którym nie wie nikt, narzędziem do osiągnięcia jej celu ma być Anna. Czy jej się to uda? 

Kolejny raz jestem oczarowana skandynawską literaturą prostą, spokojną, pełną niedopowiedzeń i nostalgiczną, jak sama Skandynawia.  Zamierzam jeszcze częściej po nią sięgać.

piątek, 5 grudnia 2014

Tylko kochankowie przeżyją


Witajcie, po najdłuższej i mam nadzieję jedynej takiej przerwie na books and movies and so on. Dlaczego nie pisałam ? Sprawa jest prosta. Nie miałam czasu. Pewnie każdy z Was zna to uczucie, kiedy chciałby, żeby jego doba była z gumy. Ja z całą pewnością postaram się nie zaniedbywać już Was więcej, aczkolwiek od razu muszę zadeklarować, że na razie nie macie co liczyć na to, że nowe posty będą pojawiać się tak często, jak kiedyś. Zdradzę Wam trochę kuchni, czego możecie się spodziewać w najbliższym czasie na books and movies and so on? Będę nadrabiać zaległości w dzieleniu się z Wami, tym wszystkim, co miałam okazję zobaczyć w okresie kwarantanny. Będzie między innymi o 'Strażnikach Galaktyki', chyba największym odkryciu tych wakacji, o 'Magii w blasku księżyca'- Woody nadal w niezłej formie, 'Więźniu labiryntu', który mnie nie zachwycił, 'Szefie' przyjemnym wakacyjnym filmie, coś z naszego rodzimego podwórka, czyli 'Bogowie', oczywiście Igrzyska część trzecia, bo nie byłabym sobą, gdybym już ich nie widziała, niestety moim zdaniem to najgorsza część, no i wisience na torcie, nominowanym do Oscara 2014 filmie, o którym nie miałam okazji jeszcze pisać 'Nebraska'. Tak to dzięki niemu, zmotywowałam się do tego, żeby tutaj do Was powrócić, żeby postarać się znaleźć czas. A dzisiaj o moim innym odkryciu- 'Tylko kochankowie przeżyją'.

Do końca roku pozostało coraz mniej czasu, więc  przymierzam się do sporządzenia rankingu najlepszych filmów 2014, tak samo jak w poprzednim roku. Zdecydowanie do filmów, które najbardziej urzekły mnie dotychczas należą 'Grand Budapest Hotel', wspomniana 'Nebraska' i właśnie 'Tylko kochankowie przeżyją'. Wysoko również znalazły by się 'Witaj w klubie' i 'Tajemnica Filomeny' .  Gdzieś tam myślę, że również powinni się pojawić 'Strażnicy Galaktyki' mimo,że to film typowo rozrywkowy naprawdę miło mnie zaskoczył. Ale wracamy do 'Tylko kochankowie przeżyją'.

Na samym początku, kiedy zobaczyłam połączenie horroru z romansem przyszedł mi do głowy tylko i wyłącznie 'Zmierzch', a to nie zbyt dobre skojarzenie. Co prawda książki wszystkie cztery części przeczytałam, ja również uległam tej modzie, o tyle z filmem było inaczej zanim do kin trafiły wszystkie części ja już wyrosłam z niego. Na szczęście Jim Jarmusch postanowił wykreować zupełnie inny wizerunek wampirów niż ten tak chętnie ostatnio nam prezentowany.

Adam i Eva w tych rolach Tom Hiddleston i Tilda Swinton to para wampirów, którzy są ze sobą od zarania dziejów. Pomimo tego, że różnią się od siebie ich związek tworzy pewnego rodzaju harmonię. Żyją na uboczu ukrywając się przed innymi. Zamęt w ich życie wprowadzi Ava siostra Evy, która nie stroni od imprez, a brak jakichkolwiek zahamowań jest źródłem jej pokarmu, którego ma pod dostatkiem.

To film w którym nie brak pięknych dopieszczonych w każdym calu obrazów, podobnie jak w 'Grand Budapest Hotel'. Nawet spożywana przez bohaterów krew wygląda nieziemsko w tej scenerii. Ważną również rolę odgrywa muzyka. Nadająca klimat, wręcz hipnotyzująca. Dekadentyzm i ulotność tego zdecydowanie nie brakuje w tej produkcji. Takie wampiry chcę oglądać częściej. Polecam. Mnie naprawdę ten film wyjątkowo zachwycił. 

czwartek, 24 lipca 2014

7 młodych aktorek, którym gorąco kibicuję



Dzisiaj postanowiłam przygotować dla Was zestawienie( kolejność  alfabetyczna)  w którym przedstawię Wam siedem moim zdaniem najciekawszych młodych aktorek, którym gorąco kibicuję. Dlaczego akurat młodych? Powody są dwa. Pierwszy -sama jestem młoda, więc bardziej utożsamiam się z tymi młodszymi. Drugi -młodym aktorką jest trudniej, bo nie mają jeszcze wypracowanego nazwiska. Choć, jak za chwilę zobaczycie część z nich całkiem dobrze daje sobie radę w Hollywood i ma kilka nominacji bądź nagród na koncie.



Scarlett Johansson (29 lat)

Przyznam się Wam, że nie zawsze lubiłam Scarlett, przez długi czas jej obecność na ekranie mnie drażniła. Tak naprawdę dopiero niedawno się do niej przekonałam. Scarlett zadebiutowała 20 lat temu w 1994 roku w filmie 'Małolat'. Od tej pory zagrała w prawie 40 filmach. 

Przełomowymi w jej karierze okazały się role w 'Zaklinaczu koni', 'Ghost World' oraz 'Między słowami'. Czterokrotnie nominowana do Złotych Globów, aż dwukrotnie w 2004 roku za 'Między słowami' oraz 'Dziewczynę z perłą'. Pozostałe dwie nominacje były za 'Lokatorkę' oraz 'Wszystko gra'. Nadal na swoim koncie nie ma jednak ani jednego Oscara, ani Złotego Globu.

Na ekranach polski kin możemy obecnie oglądać Scarlett w filmie 'Szef'. 14 sierpnia do kin trafi najnowszy film Luca Bessona 'Lucy' w, którym również gra Scarlett.



Keira Knigtley (29 lat)

Keira nie należy do najmłodszych, ani do debiutantek, gdyż pewnie nie uwierzycie ale zadebiutowała w 1995 roku, czyli prawie 20 lat temu w emitowanym przez brytyjskie telewizje melodramacie 'A Village Affair' (to był jej debiut fabularny wcześniej pojawiała się również w serialu 'Screen One', ale występowała tam jedynie gościnnie). Od tej pory zagrała w ponad 40 filmach, co naprawdę robi wrażenie. 

Jej uroda sprawia, że doskonale sprawdza się w filmach kostiumowych. Sławę zyskała dzięki rolą w filmach takich jak : 'Podkręć jak Beckham' oraz serii 'Piraci z Karaibów'. Była jednokrotnie nominowana do Oscara za rolę Elizabeth Bennet w 'Dumie i uprzedzeniu'. Przyznam się , że to właśnie moja ulubiona rola Keiry. Do Złotych Globów nominowana dwukrotnie również za rolę w filmie 'Duma i uprzedzenie' oraz za 'Pokutę'. Niestety mimo nominacji nie ma jeszcze ani Oscara, ani Złotego Globa na swoim koncie. 

Ostatnio w polskich kinach Keirę mogliśmy podziwiać w filmie 'Zacznijmy od nowa', gdzie wystąpiła obok Marka Ruffalo i Adama Levina. Najbliższe premiery filmów z Keirą to 'Laggies' (w USA 24 października, u nas na razie nic nie wiadomo o premierze) oraz ' The Imitation Game' ( w USA 21 listopada, u nas niestety data premiery nie znana).



Jennifer Lawrence (23 lata)

Sama nie wiem, co bardziej zachwyca mnie w Jennifer jej aktorstwo czy może sposób bycia. Zaraża swoją energią i normalnością na czerwonym dywanie. Każdy wywiad z nią oglądam z przyjemnością. Podobnie do Keiry Knigtley zaczynała epizodycznymi występami w serialach takich, jak 'Detektyw Monk', 'Dowody Zbrodni' czy 'Medium'. Pierwszą rolą w filmie fabularnym Jennifer była rola w filmie 'Company Town' w 2006 roku. Kamieniem milowym w jej karierze była rola w filmie 'Do szpiku kości'. Jennifer jak na razie wystąpiła w ponad 20 filmach.

Trzykrotnie nominowana do Oscara za rolę w filmach:'Do szpiku kości', 'Poradnik pozytywnego myślenia' ( za którą dostała Oscara) oraz 'American Hustle'. Również trzykrotnie nominowana do Złotych Globów za te same filmy. Udało jej się zdobyć dwie te nagrody za 'Poradnik pozytywnego myślenia' oraz 'American Hustle'. Przyznam się, że moje serce Jennifer podbiła wcielając się w Katniss Everden w 'Igrzyskach śmierci' mimo, że to kino rozrywkowe to uwielbiam te filmy( na razie dwa) w dużej mierze dzięki Jennifer.

Ostatnio w polskich kinach Jennifer mogliśmy podziwiać w najnowszej części X-Mena-'X-Men:Przeszłość, która nadejdzie'. Najbliższe premiery filmów z Jennifer to: kolejna część Igrzysk Śmierci-'Igrzyska Śmierci:Kosogłos.Część 1' (premiera w Polsce 21 listopada), 'Serena' gdzie znowu pojawi się u boku Bradleya Coopera (premiera jesienią 2014, niestety jeszcze nie wiadomo kiedy w Polsce ).



Rooney Mara ( 29 lat)

Rooney zrobiła na mnie ogromne wrażenie w ekranizacji tak bardzo kochanego przeze mnie kryminału Stiega Larssona. Lisabeth Salander w jej wykonaniu naprawdę zachwycała, mimo tego, że odbiegała od moich wyobrażeń po przeczytaniu książki. Debiutem Rooney na dużym ekranie był występ w horrorze 'Ulice Strachów:Krwawa Mary' w 2005 roku.  Do tej pory zagrała w prawie 20 filmach.

Rooney jak na razie  była  nominowana jednokrotnie  do Oscarów i do Złotych Globów za rolę w filmie 'Dziewczyna z tatuażem'. Niestety nie otrzymała statuetki w obydwu przypadkach. Wierzę, że jednak  nastąpi to niedługo.

Ostatnio w polskich kinach  mogliśmy oglądać Rooney w filmie 'Ona'. Najbliższe filmy z Rooney 'Knight of Cups' ( dokładna data premiery jeszcze nie znana), 'Trash' (premiera w UK 31 października, w Polsce nie wiadomo).



Carey Mulligan (29 lat)

Nie mogłam uwierzyć, że Carey ma już 29 lat. Wygląda niesamowicie młodo. Jeszcze większe oczy miałam, jak zorientowałam się, że jest mężatką, a jej mężem jest Marcus Mumford  z zespołu 'Mumford & Sons', którego piosenki słucham i bardzo lubię. Jej kariera filmowa rozpoczęła się od wspomnianej wcześniej 'Dumy i uprzedzenia' (2005 rok) gdzie zagrała Kitty Bennet młodszą siostrę Elizabeth Bennet graną przez Keirę Knightley. Zanim jednak trafiła na duży ekran pojawiała się gościnnie w serialach:' Trial& Retribution', 'Budząc zmarłych' czy 'Doktor Who'. Od debiutu zagrała w prawie 20 filmach, a jej filmografia naprawdę robi wrażenie-'Drive', 'Wstyd','Wielki Gatsby', 'Co jest grane, Davis?', 'Była sobie dziewczyna'. 

Jednokrotnie nominowana do Oscarów i Złotych Globów za resztą ten sam film 'Była sobie dziewczyna'. Wierzę, że niedługo zdobędzie obydwie te nagrody. 

Ostatnio w polskich kinach mogliśmy właśnie ją oglądać w 'Co jest grane, Davis?' o którym już niedługo więcej napiszę. Najbliższe premiery z Carey to 'Far from the Madding Crowd' premiera w USA 1 maja 2015, data premiery w Polsce jeszcze nie jest znana.



Emma Stone(25 lat)

Emma moje serce podbiła rolą w 'Służących'. Jednak jej kariera rozpoczęła się od gościnnych występów w serialach:'Zwariowany świat Malcolma', 'Medium' oraz 'Lucky Louie'. Pierwszą rola Emmy w filmie fabularnym był w 2005 roku występ w filmie ' The New Patridge Family'. Od tej pory Emma zagrała w ponad 20 filmach. 

Jednokrotnie nominowana do Złotych Globów za rolę w filmie 'Łatwa dziewczyna'. Jak na razie niestety  nie ma na swoim koncie ani Oscara ani Złotego Globa.

Ostatnio Emmę mogliśmy oglądać w filmie 'Niesamowity Spiderman 2'. Najbliższa premiera filmu z Emmą to najnowszy film Woody'ego Allena 'Magia w blasku księżyca' już 15 sierpnia.



Emma Watson (24 lata)

Można powiedzieć, że dorastałam razem z Emmą. Pamiętam ją jako małą dziewczynką w pierwszych częściach Harrego Pottera. To właśnie ekranizacja tej powieści J.K. Rowling  była debiutem Emmy na dużym ekranie (rok 2001) oraz stała się przepustką do jej kariery. Na dzień dzisiejszy Emma zagrała w prawie 20 filmach. Znaczną część z tego stanowią właśnie wszystkie części Harrego Pottera ( 8 filmów) .

Niestety Emma nie była jeszcze nigdy nominowana ani do Oscarów, ani do Złotego Globu. Wierzę, że kiedyś to nastąpi, a ponad to Emma zdobędzie obydwie te nagrody. 

W naszych kinach Emmę mogliśmy ostatnio oglądać w filmie 'Noe:Wybrany przez Boga', gdzie naprawdę bardzo mi się podobała, pokazując kawałek dobrego warsztatu(więcej o tym filmie już niedługo).  Najbliższa premiera filmu z Emmą to 'Regression' (premiera w USA 28 sierpnia 2015, data polskiej premiery jeszcze nie znana).

Oprócz tych 7 nazwisk przedstawionych w tym zestawieniu jest jeszcze kilka myślę, że również godnych uwagi aktorek, które w przyszłości mogą pozytywnie zaskoczyć- Mia Wasikowska (24 lata), Amanda Seyfried (28 lat), Saoirse Ronan (20 lat), Lily Collins (25 lat) oraz Elizabeth Olsen (25 lat).


A wy macie jakieś swoje typy? Którymś aktorką kibicujecie? 

środa, 23 lipca 2014

Arabska córka


Nie wiem czy 'Arabska córka' to lektura idealna na lato, ale ja  sięgnęłam po nią w pewne wakacje. Książkę tę kupiła mi moja mama, która nie jednokrotnie raczyła mnie w życiu mądrościami typu- 'córeczko nie zakochuj się nigdy w Arabie', nie wiem czy kupno tej książki było zamierzonym celem, czy zrobiła to nieświadomie. Nie mniej jednak zadziałało. Za chwilę dojdziemy dlaczego. 

'Arabska córka' to druga część cyklu 'Arabska żona' autorstwa Tanyi Valko, który na razie liczy sobie cztery powieści. Ja zaczęłam od drugiej części w której często znajdują się nawiązania do pierwszej części, także warto jest ją znać.

Główną bohaterką jest pół Polka, pół Libanka ( matka Polka, ojciec Libańczyk) Marysia. Dziewczyna zostaje przymusowo rozłączona z matką i zaczyna swoją tułaczkę po świecie. Na początku ze swoją libańską rodziną ojca wędruje do Ghany, później przenosi się do Trypolisu razem ze swoją babcią,  żeby w końcu uciec przed ojcem do Jemenu.

To właśnie w tym miejscu znajduję miłość i przyjaźń. Jednak w jej życiu pojawia się również gorycz- jest skazana na styczność z wyznawcami ortodoksyjnego islamu. Książka ta jest doskonałym przewodnikiem po świecie krajów arabskich, które są bardzo zróżnicowane z czego często nie zdajemy sobie sprawy.  Nie brak w tej powieści gwałtów, morderstw, seansów voodoo, zamachów, aborcji i rozszarpywania ludzi na strzępy dla tego nie polecam tej pozycji czytelnikom o słabych nerwach. Bywa naprawdę brutalnie. 

Sama autorka jest Polką, jednak już przeszło 20 lat mieszka w krajach arabskich - kiedyś w Libii, a obecnie osiadła w Arabii Saudyjskiej, więc z całą pewnością zna realia świata arabskiego. 'Arabska córka' napisana jest prostym językiem bez zbędnego patosu. Polecam, choć nie wiem czy to idealna lektura na lato.

poniedziałek, 21 lipca 2014

Jedz, módl się, kochaj



Piszę dzisiaj o 'Jedz, módl się, kochaj' ponieważ to propozycja idealna na wakacje, powiem więcej nie wyobrażam sobie czytania jej o innej porze niż latem. O ile rzadko zwracam uwagę na wszelkie rekomendacje na książkach, o tyle tutaj  skłoniły mnie do  przyjrzenia się bliżej tej pozycja, a były one autorstwa Oprah Winfrey oraz Michelle Obama. Pisano o niej dużo, a w szczególności, że ta książka odmieni wasze życie, stanie się motywatorem. Moim się nie stała. Bardziej mnie zmotywowała inna książka o której kiedyś Wam pisałam -'Dzika droga. Jak odnalazłam siebie' na, której ekranizacje czekam z niecierpliwością (premiera w USA 5 grudnia, u nas jeszcze nie wiadomo).

Główna bohaterka 'Jedz, módl się, kochaj' Elizabeth Gilbert, skądinąd tak samo nazywa się autorka, wydawać by się mogło, że miała wszystko: męża,  dobrą pracę, piękny dom za miastem. Mimo to nie czuła się szczęśliwą, ani spełnioną. Rozwiodła się, a później wpadła w depresję, gdzieś po drodze przeżyła również nieszczęśliwą miłość.  Wtedy właśnie postanowiła, jak to górnolotnie brzmi odszukać siebie na nowo. 

Wyruszyła w podróż, aby jeść we Włoszech, modlić się w Indiach oraz kochać w Indonezji. Tak też  Elizabeth we Włoszech zajadała się pastą i pizzą, w Indiach medytowała na potęgę, a w Indonezji chyba nie muszę Wam mówić co się stało, trafiła ją strzała amora.

Jest coś w tej książce, że w pewnych momentach ma się ochotę ją rzucić w kąt i dać sobie z nią spokój, ale myślę, że może się spodobać wielu osobom, w końcu swego czasu była bestsellerem i sprzedawała się naprawdę doskonale. Moim zdaniem najnudniejszą częścią były Indie, a najbardziej do gustu przypadła mi Indonezja. 

Polecam to dobra lektura na lato. Może kogoś zmotywuje do zmian.

PS Książka była już ekranizowana. W główną bohaterkę wcieliła się Julia Roberts. Oglądałam i powiem, że film niezbyt przypadł mi do gustu, ale po przeczytaniu książki można na niego zerknąć.

piątek, 18 lipca 2014

Więzy krwi



Guillaume Canet do tej pory realizował filmy w swoim ojczystym języku postanowił jednak zadebiutować w języku angielskim. Udało mu się w obsadzie zgromadzić wiele znanych nazwisk:Clive Owen, Marion Cotillard, Zoe Saldana, Mila Kunis oraz Matthias Schoenaerts (gwiazda europejskiego kina). Lista ta robi wrażenie, a apetyt jest ogromny.

Akcja filmu rozgrywa się w latach 70 w Nowym Jorku, a dokładnie Brooklynie. Głównymi bohaterami są dwaj bracia. Jeden jest policjantem (Frank), drugi znaczną część swojego życia spędził za kratkami (Chris). Pierwszy zdaje się być porządnym człowiekiem, nawet zerwał kontakt ze swoim bratem rozrabiaką. Kiedy jednak Chris kończy swoją odsiadkę zmuszeni są do wspólnego życia. 

Wszystko jest dobrze, dopóki nie pojawi się pokusa by wrócić na złą drogę, a wraz nią kolejny test dla braterskiej więzi..

Fabuła wydaje nam się być znajomą, bo motyw trudnej braterskie relacji oraz powrotu do normalnego życia po pobycie w wiezieniu nie raz już był prezentowany w kinie, ponadto autorem scenariusza do 'Więzów krwi' jest James Gray autor 'Ślepego toru' czy 'Królów nocy', kto widział te filmy z całą pewnością zobaczy podobieństwo.

Wszystkie znaki na niebie świadczyły dla mnie, że wyjdzie z tego kawał dobrego kina, a wyszedł moim zdaniem taki 'średniak'. Postać drugiego brata sprawia wrażenie nijakiej. Fabuła niestety nie zaskakuje, a akcja wiedzie się niesamowicie powolnie. Jest kilka strzelanek i pościgów, ale niestety nie zachwycają. Przynajmniej mnie. 

Zdecydowanie najlepszą sceną jest końcowa. Spojrzenie, które mówi więcej niż milion słów. Nic więcej nie zdradzę.

Nie sposób pominąć również trzech atrakcyjnych pań. Wspomniane wcześniej Mila Kunis, Zoe Saldana i Marion Cotillard pozostają jedynie miłym i subtelnym tłem. Mają wpływ na działanie panów, ale niestety ich rolę nie pozostają w pamięci na długo po seansie, co nie przeszkadza dobrze im je zagrać. Głównym filarem filmu jest Clive Owen, który w swojej roli sprawdza się wyjątkowo.

 Na pochwałę również zasługuje dobrze oddany klimat lat 70.  Oczywiście można się przyczepić w tej kwestii do pewnej sprawy, gdyż w otwierającej film scenie słychać piosenkę 'New York Groove', która po raz pierwszy pojawiła się w 1978 roku, a akcja filmu rozgrywa się w roku 1974, ale ja się czepiać nie będę. Czy polecam? Można obejrzeć, ale nie jest to konieczne.


środa, 16 lipca 2014

Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął


Przyznam się Wam, że z dużą niecierpliwością czekałam na premierę 'Stulatka, który wyskoczył przez okno i zniknął'. Zafascynowana skandynawską literaturą z dużą ciekawością czekałam na to, aby sprawdzić, jak Szwedom idzie robienie komedii. 

'Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął' stanowi doskonałą alternatywę dla zmęczonych amerykańskimi komediami, których rażą ordynarne żarty stanowiące humor tak zwany klozetowym. Allan Karlsson znudzony swoim życiem w domu spokojnej starości postanawia w dzień swoich setnych urodzin z niego uciec. Nie wie dokąd zmierza, ani po co, ale ledwo, co zdąży opuścić dom dla staruszków, a już wplącze się w kłopoty. Szybko zauważymy, że adrenalina i brak rutyny jest tym czego brakowało Allanowi. 

Podczas swojej przygody nie raz będzie wspominam swoją młodość, której nie brak podnoszących ciśnienie przygód. Pił wódkę ze Stalinem, tańczył z generałem Franco, skonstruował bombę Trumanowi, był również podwójnym agentem w czasie zimnej wojny. Sam humor 'Stulatka, który wyskoczył przez okno i zniknął' opiera się na znajomości historii świata. Sama historia jest lekka, a rządzi nią przypadek, który niesamowicie się sprawdza dając doskonałe rozwiązania, a co za tym idzie Allanowi to o czym marzył- ekstremalne przeżycia.

Zdawać by się mogło, że Allan nie zdaje sobie sprawy z tego, co do końca dzieje się wokół niego, ale to własnie ten fakt pozwala mu na zdobycie nowych przyjaciół oraz przechytrzenie gangu motocyklistów. Pomimo swojego wieku Allan zdaje się być bardziej żwawym od policjanta  szukającego jego . 

'Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął' zdaje się przeczyć teorii, że życie starszych nudzi musi być nudne. Pokazuje, jak często naszym życiem rządzi przypadek. Dla fanów czarnych komedii pozycja obowiązkowa.  

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rodzinne rewolucje


W tym roku chciałabym zabrać Was na 'filmowe wakacje'. Za pomocą różnych filmów będę zabierać Was w najróżniejsze zakątki świata. Dzisiaj zabiorę Was do RPA za sprawą najnowszej komedii z Adamem Sandlerem i Drew Barrymore. 

O ile generalnie czuję lekki strach przed oglądanie wszelkich komedii, bo dosyć często nie są śmieszne, a w dodatku są niesamowicie schematyczne, to wakacje to czas kiedy mam ochotę je oglądać, żeby nie powiedzieć, że tylko je. Są lekkie i mało angażujące, a w dodatku poprawiają humor.  Dlatego też przez najbliższe dwa miesiące zaprezentuje Wam kilka komedii, które miałam okazje oglądać w ostatnim czasie.

'Rodzinne rewolucje' nie zaskakują, bo od początku bez problemu możemy przewidzieć, jak to się skończy, co nie przeszkadzało mi oglądać tego filmu. Od samego początku film ten skojarzył mi się z inną komedią z Adamem Sandlerem- 'Żona na niby', która chyba odrobinę bardziej przypadła mi do gustu.

'Rodzinne rewolucje' to film, który rozśmieszy cała rodzinę. Główni bohaterowi Jim i Lauren w tych rolach Adam Sandler oraz Drew Barrymore są samotnymi rodzicami on trzech córek, ona dwóch synów. Umawiają się na randkę w ciemno, która nie należy zdecydowanie do udanych. W wyniku niefortunnych decyzji obydwoje zmuszeni są do spędzenia wspólnych wakacji w afrykańskim kurorcie. Jak się szybko okazuje ona potrafi rozwiązać problemy córek głównego bohatera, on jej synów. Pomimo wielu różnic doskonale się uzupełniają. 

Pomimo przewidywalnej fabuły w komedii chyba ważniejszy jest humor. A tutaj go nie brakuje. Jest on lekko nachalny i ordynarny-kopulujące zwierzęta, żarty z masturbacji, ale takie są ostatnio standarty. Zasługą, że 'Rodzinne rewolucje' ogląda się przyjemnie są Adam Sandler oraz Drew Barrymore. Ich więź wydaje się być autentyczną dzięki temu trochę denerwuje lokowanie produktów, chociażby tamponów firmy Tampax schodzi na dalszy plan. Myślę, że 'Rodzinne rewolucje' to idealna propozycja na letnie wypad do kina.

niedziela, 13 lipca 2014

Kraina lodu


Od ponad tygodnia mój termometr nieustannie pokazuje ponad 30 stopni. Upały dają o sobie znać i zaczyna to być uciążliwe, dlatego też postanowiłam trochę się ochłodzić i sięgnęłam po 'Krainę lodu'. Jak pisałam już kiedyś w poście o 'Czarownicy' , od kiedy skończyłam sama nie wiem ile lat, ale pewnie naście zasadniczo wszelkie produkcje animowane czy familijne zasadniczo mnie nie interesują. Nie zwraca na nie uwagi, co i kiedy się pojawi. Nie widzę sensu w ich oglądaniu, gdyż one są nakierunkowane na innego widza, młodszego o innym postrzeganiu świata, aczkolwiek nie twierdzę, że nie mogę również stanowić rozrywki dla dorosłych.

Dlaczego zdecydowałam się na 'Krainę lodu'? Dużo o niej słyszałam, przede wszystkim, że to jedna z najlepszych produkcji animowanych ostatnich lat, również zdobywca Oscara w kategorii najlepszy długometrażowy film animowany. W skrócie mówiąc, że warta jest zobaczenia i jak sięgać po coś animowanego, to właśnie po 'Krainę lodu'. 

Jak to bywa w tego typu produkcjach musi być fabuła z happy endem, co nie zmienia faktu, że jest całkiem ciekawa. Elsa ma niezwykły dar i przez całe życie stara się go kontrolować. Jednak w dzieciństwie podczas zabawy z siostrą niechcący ją raniła od tej pory zaczyna ukrywać się przed światem w obawie o to, że kogoś skrzywdzi. Podczas koronacji wychodzi na jaw jej talent, a przez poddanych zostaje uzna za potwora, przestraszona ucieka, zamrażając przy tym całą krainę. Jej siostra Anna wyrusza w podróż w poszukiwaniu siostry i na ratunek skutej lodem krainy.

Film naprawdę zachwyca piękną grafiką, ale najsilniejszym jego punktem są postacie. Nieszablonowe, pełne uroku i wdzięku. Bałwanek Olaf dubbingowany w polskiej wersji przez Czesława Mozila naprawdę łapie za serce. 'Krainie lodu' nie brakuje również zabawnych tekstów czy niespodziewanych zwrotów akcji. 

Podkład muzyczny również wpada w ucho, a piosenka 'Lei it go'  pochodząca właśnie z tej produkcji została nagrodzona Oscarem. 

Pomimo tego, że 'Kraina lodu' jest wariacją na temat bajki Hansa Christiana Andersena 'Królowa śniegu' brakuje tutaj typowego podziału na dobrych i złych, który wydawał mi się zawsze nieodzownym elementem bajek czy baśni.

'Kraina lodu' skutecznie mnie ochłodziła pozostawiając na sercu jakieś ciepło. Mimo mojej niechęci do wszystkiego co animowane nie żałuję, że obejrzałam ten film. Naprawdę stanowi niezłą rozrywkę, nawet dla dorosłych.

PS W momencie pisania tego postu mój termometr wskazywał 30 stopni, ale weekend przyniósł ochłodzenia. Znacie może jakieś animacja warte szczególnej uwagi? Coś co powinno się zobaczyć. Trochę się rozochociłam tą 'Krainą lodu'.

piątek, 11 lipca 2014

Pra. Opowieść o rodzinie Iwaszkiewiczów



Nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam biografię, ale szczególnie te dobrze i ciekawie napisane, chociaż mam świadomość, że o nie każdej osobie można napisać coś interesującego, bo tutaj budulcem jest ludzkie życie i prawdziwa historia. Z całą pewnością takiej jak ta książki o Jarosławie Iwaszkiewiczu jeszcze nie było. Pomimo tego, że znamy jego dzienniki, wspomnienia i listy, to co możemy przeczytać w 'Pra. Opowieść o rodzinie Iwaszkiewiczów' nie znajdziemy w żadnym z tych wyżej wymienionych. 

'Pra. Opowieść o rodzinie Iwaszkiewiczów' napisała prawnuczka pisarza Ludwika Włodek. A cała książka nie traktuje tylko o Jarosławie i rodzie Iwaszkiewiczów, ale również Lilpopów z których pochodziła żona pisarza-Anna. 

Ludwika Włodek pisząc tę książkę odbyła liczne podróże do miejsc związanych ze swoim klanem. Rozmawiała z bliższą i dalszą rodziną. Czytała wszystkie niepublikowane dotychczas pamiętniki i zapiski.

Powstała z tego przejmująca, ale i zabawna opowieść okraszona ciekawymi anegdotkami, ale nie tylko o rodzinie, bo autorka odkrywa również losy mieszkańców Stawiska- tam mieszkał Iwaszkiewicz. W swojej książce udaje jej się dojść do losów rodu na początku XIX wieku.

Pomimo tego, że autorką jest prawnuczka pisarza nie tworzy ona peanów na cześć swojego pradziadka, ponieważ nie dane było jej poznać swojego krewnego chłonie wszystkie historie z nim związane, jakby chciała nadrobić stracony czas.   Nie boi się pisać o sprawach wstydliwych i bolesnych dla krewnych. Nie jest też to sucha biografia w której po kolei wymienia się co i gdzie się działo. Historia przez wielkie 'H' łączy się z codziennością. 

Gorąco polecam, a najlepiej w połączeniu z utworami Iwaszkiewicza oraz jego dziennikami. 

środa, 9 lipca 2014

Ciemniejsza strona Greya




Pomimo nie koniecznie pozytywnej opinii o pierwszej części cyklu o boskim Christianie Greyu sięgnęłam po drugą część, a i pewnie po trzecią część sięgnę. Dobrze, że są tylko trzy. Dlaczego to robię? Naprawdę interesuje mnie i zastanawia fakt popularność i to tak ogromnej tej książki.

Bohaterów chyba nie muszę Wam przedstawiać, są tacy sami jak w pierwszej części. Christian i Ana. Związek tej pary się rozwija, ale zanim do tego dochodzi czeka ich krótka rozłąka. Na jaw wychodzą również demony przeszłości Christiana. 

Fabuła nie jest wyszukana, tak samo jak w przypadku pierwszej części. I nie było by to zarzutem, bo każdy czasami lubi przeczytać coś lżejszego. Ale w przypadku książek pani E.L. James również kuśtyka język. Nie jestem może talibem językowym, nie dbam przesadnie o tą kwestię, ale jednak tutaj kłuje to w oczy. Nie mówiąc o różnych tekstach tak często używanych przez Anę, które śmieszą mnie niesamowicie, wiecie o czym myślę 'wewnętrzna bogini', 'rozsypuję się na milion kawałków'. 

Mówiłam już Wam o tym, że Ana jest nijaka, ale Christian  też nie należy do moich ulubionych postaci jego niesłabnąca i silna chęć dominacji wkurza mnie. 

Jak na razie moja konkluzja na temat fenomenu tego cyklu jest jedna, mimo średniej fabuły i słabego języka ta książka wciąga i sprawia, że mamy ochotę sięgnąć po następne części. Nie mam pojęcia, jak to robi, ale działa, jak narkotyk.

Dobra wiadomość jest taka, że 'Ciemniejszą stronę Greya' czyta się dużo lepiej niż 'Pięćdziesiąt twarzy Greya'. Może trzecia część będzie jeszcze lepsza, aczkolwiek nie spodziewam się za dużo. 

poniedziałek, 7 lipca 2014

Wielkie piękno


Nie wiem czy pamiętacie, ale przy okazji moich typowań do Oscarów jednym słowem typowałam 'Wielkie piękno' w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny- stwierdziłam, że pozamiatał. Dzisiaj kiedy wszyscy już zapomnieli o Oscarach, kiedy mamy wakacje chciałabym się wytłumaczyć i  zabrać Was w podróż do Włoch. Zapnijcie pasy. Wyruszamy.

Od pierwszego kadru wiedziałam, że 'Wielkie piękno' na pewno nie zostanie przeze mnie źle ocenione, bo uwielbiam takie piękno obrazy, pełne artyzmu i kunsztu. Na, które człowiek chce patrzeć i nie przestawać. Sama akcja umożliwia to dostatecznie. Nie jest wartka, lecz ciągnie się powoli niczym wino sączone we włoskiej winnicy, a główny bohater Jep Gambardella w tej roli Toni Servillo powolnie wiedzie nas uliczkami wiecznego miasta odkrywając jego tajemnice.

Uwielbiam takie filmy, jak 'Wielkie piękno', tak bardzo bliskie tematycznie do 'American Beauty' ukazujące prawdę o ludziach, ich pragnieniach, bo sześćdziesięcio pięcio letni Jep odkrywa nam rombek tajemnicy o jego znajomych artystach znudzonych życiem, silącymi się na bycie 'wyjątkowymi', którzy sami nie wiedzą o co im chodzi. Pokazuje ich puste zachowania, komiczność i pustkę.

Sam ma dosyć tak idealnych ludzi, że aż nie realnych, zaznał w życiu już wiele i to pozwala mu najbardziej doceniać codzienność,a szczególnie jej prostotę. Pomimo, że większość z jego znajomych zdaje sobie sprawę z beznadziejności swojego życia, mało kto ma odwagę powiedzieć stop i zacząć żyć inaczej. Zacząć być szczęśliwym. 

Jako jeden z niewielu Jep ma odwagę wyruszyć w podróż i poszukiwać spełnienia i wypełnienia pustki, która doskwiera mu, mimo pozornie idealnego życia. Ale czy tytułowe  'Wielkie piękno' naprawdę istnieje? 

Sacrum miesza się z profanum, brzydota z pięknem, muzyka klubowa z klasyczną, forma zachwyca, a rzeczywistość wydaje się być wyjątkowo przejaskrawioną. Cały jednak obraz jawi się jak poezja snu, poznajemy na wyrywki, bo nie w kolejności chronologicznej życie Jepa okraszone mądrościami.

Bez wątpienia 'Wielkie piękno' to obraz wyrafinowany, piękny, dobrze zmontowany i zagrany. A życie?  'A życie to opowieść idioty pełna wrzasku i wściekłości, lecz tak naprawdę nic nie znacząca'....