sobota, 30 listopada 2013

Jak poznałem waszą matkę


Dzisiaj miałam nie lada problem. Nie miałam pomysł o czym, by tu Wam napisać. Pogoda u mnie nijaka ( mam nadzieję, że u Was lepsza), taka jakaś 'zgniła', ja też jakaś taka nijaka, krótko mówiąc nic mi się nie chciało, najchętniej spędziłabym cały dzień w łóżku ( jakkolwiek, by to zabrzmiało). I tak siedziałam  i myślałam i nic i ciągle nic. Już nawet stwierdziłam, że wpisu dzisiaj nie będzie. A jednak jak widzicie jest.

Co mnie zainspirowało ? Dwie proste rzeczy- kalendarz i klucze. Rzut okiem na kalendarz przypomniał mi, że w końcu dzisiaj Andrzejki, a klucze o wróżbach andrzejkowych. Wszyscy gdzieś i kiedyś mieli z nimi na pewno do czynienia. Co prawda skierowane one są ponoć tylko do pań, panowie też mogą próbować, ale skuteczność nie jest gwarantowana. Jednak dotyczą tematu, który każdego tak naprawdę dotyczy, czy się przyznaje do tego, czy nie, świadomie, czy nie świadomie, każdy szuka, bądź szukał tej drugiej połówki. I właśnie o tej trudnej sztuce poszukiwania, tej jedynej/ jedynego jest serial 'Jak poznałem waszą matkę'.

Mówią o trudnej, bo w serialu to długa historia, trwa, aż dziewięć sezonów, a każdy po dwadzieścia cztery odcinki. I tak historia zaczyna się w 2030 kiedy architekt Ted Mosby wpada na pomysł, aby opowiedzieć swoim dzieciom, w jaki sposób to poznał ich mamę. Ted ma gadane i dużo wody w rzece upłynie za nim skończy. W międzyczasie za to uda mu się opowiedzieć o wszystkich możliwych śmiesznych, bądź mniej śmiesznych historiach z życia jego 'paczki', zwanej ciociami i wujkami. A trzeba przyznać, że bohaterowie tego serialu, to właśnie powód jego oglądania. Wszyscy się od siebie diametralnie różnią, nie przeszkadza to im  w uzupełnianiu się w każdej możliwej sytuacji.

Jest wspomniany wcześniej Ted- poszukujący 'tej jedynej', Robin, Kanadyjka, która ciągle balansuję pomiędzy karierą dziennikarki, a związkami,  Lily i Marshall- to jedna z tych par, które są jednym organizmem, zawsze razem, no i Barney, który "It's legendary', kto widział choć jeden odcinek, zrozumie, o co chodzi z tym legendarnym.

Duża część ogląda ten serial tylko i wyłącznie  dla Barneya, ale moim faworytem chyba jednak jest Marshall. Jest śmiesznie, bohaterowie zabawni, chociaż przyznam, że dziewięć sezonów to dla mnie chyba za dużo, co prawda może ja za szybko się nudzę. Nie sposób nie zauważyć podobieństwa do 'Przyjaciół'.  Bo tu i tu mamy grupę przyjaciół, ich rozterki miłosne, śmieszne przygody, no i forma sitcomu. Który lepszy ? Zdania są podzielone, ja jednak wolę 'Przyjaciół', co nie przeszkadza mi w oglądaniu ' Jak poznałem waszą matkę', jeżeli chcecie poprawić sobie humor, bo jesień was wkurza to jest to idealna propozycja. Do wiosny powinno wystarczyć odcinków. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz