poniedziałek, 13 stycznia 2014

Don Jon



Każdy, kto mnie zna to wie, że lubię filmy o seksoholikach, alkoholikach albo uzależnionych od pornografii. Dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia. Tak też skusiłam się na 'Don Jona' gorzko tego żałuję.  On Jon w tej roli Joseph Gordon-Levitt jest wielbicielem filmów pornograficznych, pomimo swojej 'pasji' lubi czasami wypaść gdzieś z kumplami i 'zaliczyć' jakąś dziewczynę.
Podczas jednego z takich wypadów poznaje ją, Barbarę w tej roli Scarlett Johansson, którą uważa za siódmy cud świata i zakochuje się w niej. (Osobiście mnie obecność Scarlett drażni na ekranie, tak już mam) Dziewczyna jednak jest fanką romansów, w jej świecie nie ma miejsca na seks podczas pierwszej randki, a każdy facet powinien być gentelmenem.
Prawda jest taka, że Jonowi to nie pasuje, ale czego się nie robi dla ukochanej kobiety ? I o ile jest w stanie wiele poświęci dla niej, jednego nie odda i broni jak świętości, oglądania swoich 'pornoli'. Co ciekawe pomimo tego, że ponoć może mieć każdą, osobiście mam pewne wątpliwości co do słuszności tego stwierdzenia, to wyobraźcie sobie, że większą satysfakcję sprawia mu oglądanie pornografii . Początek jest obiecujący, im dalej tym gorzej. Z tej przypadłości 'wyleczy' go dopiero Julianne Moore.
Powiem Wam szczerze, że wszystko, bądź prawie wszystko nie podobało mi się w tym filmie. Dwójka głównych bohaterów była naprawdę wkurzająca. Barbara była tak słodka, że chciało się rzygać, Jon jak dla mnie sprawiał wrażenie typowego mięśniaka-półgłówka, nie przepadam za takimi typami. Wszystko było przerysowane, aż do bólu. Wątek z pornosami, choć teoretycznie pierwszoplanowy pojawia się na tak naprawdę na drugim planie.  Całkowite przedstawienie, tego pierwszoplanowego wątku stanowiącego rozważanie nad związkami w XXI wieku niestety zostało poprowadzonę w niedobrą stronę. Bo wyobraźcie sobie, że nasz Jon znajdzie swoją drugą połowę w postaci Julianne Moore, dużo starszej kobiety. To ona sprawi, że pornografia pójdzie do kosza i trafi kosa na kamień. Koszmarny happy end wrzucony na siłę. Jakoś tego nie 'kupuję'. Prawda jest taka, że nie polecam Wam tego filmu, mnie rozczarował, na szczęście trwał tylko półtora godziny. Zdecydowanie bardziej w 'tej' tematyce polecam Wam 'Wstyd'.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz