piątek, 17 stycznia 2014

Pod mocnym aniołem


Tak wybrałam się dzisiaj do kina.  Pomimo braku czasu postanowiłam sobie wynagrodzić wszelkie męki nawału pracy.Miałam iść na 'Nimfomankę', ale z różnych przyczyn nim się obejrzałam byłam na seansie 'Pod mocnym aniołem'. I nie wiem, co Wam o tym filmie napisać, bo pomimo, że już jestem dwie godziny po jego seansie nadal nie mogę do siebie dojść. Zacznę w takim razie od początku.
Smarzowskiego cenie i wyjątkowo lubię jego filmy. Od kiedy zobaczyłam po raz pierwszy 'Wesele', a było to dawno temu, stwierdziłam, że o to jest facet, który umie robić filmy. Później był jeszcze 'Dom Zły' i 'Róża', które to potwierdziły, no i 'Drogówka', która jakoś najmniej do mnie trafiła.
Do 'Pod mocnym aniołem' jeszcze nie potrafię się tak ustosunkować i umieścić gdzieś w tej wyliczance. 'Pod mocnym aniołem' Pilcha nie czytałam, więc nie będę porównywać, ani odnosić się do tej prozy. Smarzowski w tym filmie, tak jak w swoim każdym filmie pokazuję prawdę, brzydką prawdę, nie lukruje, nie koloruje, pokazuje to co w nas najbrzydsze, to co próbujemy ukryć, pokazuję to dosadnie. Nie sposób po obejrzeniu jego filmu nie być wstrząśniętym. Tym razem też tak jest. Wyobraźcie sobie, że kiedy ten film się skończył i ludzie obecni na seansie zbierali się do wyjścia nikt ze sobą nie rozmawiał i wszyscy mieli nie tęgie miny. Je też.
Każde uzależnienie jest złe i każde może doprowadzić do upadku. Alkoholizm może dopaść każdego obojętnie czy jesteś bezdomnym, czy imponującym eurydytą i pisarzem jak Jurek główny bohater w tej roli Robert Więckiewicz. Smarzowski jednak nie próbuje odpowiedzieć na pytanie dlaczego pijemy? Bo tak naprawdę każdy może znaleźć dobry dla siebie powód. Bohaterowie nie raz wyliczają wyliczankę przyczyn-piję, bo jestem nieśmiała, piję, kiedy mi źle, piję kiedy mi dobrze, piję bo lubię, piję bo wszyscy piją, piję, bo mnie ktoś wkurwia. I tak można bez końca. Smarzowski jednak skupia się na skutkach, a nie przyczynach picia. Pokazuje nam, co się dzieje z człowiekiem, który pije za dużo, jak staje się niewolnikiem wódki, jak świat po napojach procentowych nie staje się wcale piękniejszy, a jeszcze brzydszy, 'zarzygany' i 'zaszczany', jak życie bez picie przestaje smakować, ale z piciem też nie smakuje.
Główny bohater Jurek ciągle miota się gdzieś pomiędzy kliniką, ulubionym barem i swoim mieszkaniem, co wyjdzie z kliniki, taksówką wraca do baru. I tak w kółko. Jednak w jego życiu pojawia się promyk nadziei w postacie miłości, miłości do młodszej dziewczyny, którą poznał będąc też 'na gazie'. Reżyser jednak nie daje Nam odpowiedzi na pytanie czy miłość jest w stanie wygrać z nałogiem, bohater deklaruję, że nie będzie pił, ale czy to nie są jedynie płonne deklaracje, tego się nie dowiemy. Gdzieś obok Jurka i Roberta Więckiewicza pojawia się cała plejada aktorów znanych z innych filmów Smarzowskiego, takich jak Marian Dziędziel, Marcin Dorociński, Kinga Preis, Iza Kuna, Andrzej Grabowski, Jacek Braciak, Arkadiusz Jakubik, epizodycznie też pojawia się Agata Kulesza.  Wszyscy doskonale się sprawdzają w swoich rolach. Cała fabuła przebiega niechronologicznie, sceny przeplatają się pomiędzy sobą, jak we wspomnieniach wieczoru lub nocy z urwanym filmem. Wszystko, podobnie, jak w 'Domu Złym' dopełniają ponure obrazy, szarość, zgniła zieleń, wszystko jest przygnębiające, obojętnie, czy to klinika, czy ulica. Przyznam Wam się szczerze, że podczas seansu czułam unoszący się w powietrzu spirytus, nie mam pojęcia dlaczego. Czy to mój mózg sam sobie wyrabiał taki efekt, czy może ktoś z obecnych na sali miał coś przy sobie w zanadrzu ?
Czy polecam ? Tak, ale ostrzegam, że to film mocny jak spirytus, niech nie zwiedzie Was trailer, to nie jest komedia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz