Rok 2014 z całą pewnością będzie należał do Stephena Kinga. W tym roku na półkach w księgarniach pojawią jego dwie nowe powieści. Pierwsza z nich 'Mr Mercedes' już 4 czerwca, druga 'Revival' pojawi się najprawdopodobniej w listopadzie. Jakoś tak chyba instynktownie sięgnęłam po raz pierwszy po prozę Kinga. Było to 'Dallas 63'. Znacie już moje wrażenia z nią związane. Nie skończyło się na jednym pierwszym razie i dzisiaj przedstawię Wam inną książkę autorstwa mistrza grozy. Tym razem będzie to 'Joyland'.
Akcja 'Joylandu' ma miejsce w lunaparku, pozornie kolorowym miejscu rozrywki dla całej rodziny. To tylko pozory. Mnie przyznam się szczerze, że zawsze wesołe miasteczka lekko przerażały. Teraz upewniłam się w tej teorii.
Jednak książka ta w głównej mierze dotyczy dorastania i miłości. Wątek grozy stanowi jedynie tło.
Główny bohater Devin Jones trafia do lunaparku, aby zapomnieć o dziewczynie, która złamała mu serce. Wakacyjna przygoda (praca miała być na wakacje) zdecydowanie się przedłuży i nic już nie będzie takim samym. Będzie musiał zmierzyć się z morderstwem sprzed lat, dokładnie pozna świat umierającego dziecka, a i jego życie uczuciowe ulegnie zmianie.
Zagorzałych fanów Kinga ta pozycja zdecydowanie rozczarowała. Czekali na to, że będę mogli się znowu bać, bać przewrócić kolejną kartkę, a tu nic z tego. Są duchy, jest pewna mroczna historia z przeszłości ( nie opowiadam Wam jej, żeby nie zepsuć Wam lektury), ale w głównej mierze to naprawdę ciepła obyczajowa historia napisana naprawdę dobrze. Kiedy chcemy czytać każdą kolejną stronę, kiedy nie czujemy znużenia to naprawdę połowa sukcesu.
Jeśli chcecie się zabawić to zapraszam do 'Joylandu', a ja z wielką niecierpliwością czekam na kolejne nowe powieści Kinga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz