czwartek, 27 marca 2014

Need for Speed



Zacznę od tego, że chciałabym przyznać się Wam do błędu. Przygotowując wpis o marcowych premierach filmowych pominęłam 'Need for Speed'. Wszystkie znaki na niebie wskazywały na to, że z tego filmu nic dobrego nie będzie. Pomysł zrobienia filmu na postawie gry komputerowej wydał mi się od razu bezsensem. Sądziłam, że to nie może się udać, a jednak wyszło dobrze.

Sam film to historia Tobey'ego Marshalla byłego kierowcy rajdowego, zajmującego się dzisiaj tunningiem. Pieniądze jednak z tego biznesu nie zawsze wystarczają na pokrycie kosztów prowadzenia warsztatu, więc Tobey od czasu do czasu bierze udział w ulicznych wyścigach, oczywiście nielegalnych. Szansą na pozyskanie duże sumy pieniądze staje się dla Tobeya propozycja Dina Brewstera, byłego rywala głównego bohatera. Musi tylko naprawić Shelby'ego Mustanga, a dwa miliony dolarów będą jego. Przystaje na tą propozycję.

Fabuła nie jest może jakaś wybitna, ale trzyma się kupy. Jest spójna i przemyślana. Co w tego typu filmach należy do rzadkości. Mamy motyw zemsty, miłość, rywalizację to zawsze dobrze wygląda na ekranie i wciąga.

Aktorstwo? Też na poziomie, mimo tego, że w główne role wcielają się aktorzy nie znani szerokiej publiczności. Co prawda w rolę Tobeya wciela się dobrze znany z serialu 'Breaking Bad' Aaron Paul.

Nie sposób nie wspomnieć o efektach specjalnych. Duża część tego filmu to wyścigi. I powiem Wam, że one skradły moje serce, fajnie się je oglądało. Dynamiczne, kręcone też z lotu ptaka. Dla mnie wielką przyjemnością było patrzenie na te wszystkie samochody i słuchanie ryku ich silnika.

Mimo, że scen wyścigów jest dosyć dużo, to nie nużą , ani nie męczą. Są umiejętnie przeplatane dialogami i innymi scenami.

Dodatkowy plus za wykorzystanie utworu Linkin Park 'Roads Untraveled'.

Czy polecam? Tak, to lekka, miła dla oka i dynamiczna produkcja. Zdecydowanie pozytywnie zaskakuje. Sądzę jednak, że w głównej mierze spodoba się  miłośnikom szybkich samochodów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz