Długo kazano nam czekać na polską premierę 'Dallas Buyers Club'. Pomimo nominacji do Oscara. Film w Polsce trafi do kin prawie dwa tygodnie po tej gali. Powiem Wam jednak, że warto było czekać. Jak zapewne się domyślacie będę dzisiaj chwalić, bo był to mój tegoroczny faworyt w najważniejszej kategorii wspomnianej powyżej nagrody, czyli najlepszy film.
A o czym jest 'Witaj w klubie'? O AIDS i walce z tą chorobą. Brzmi nieciekawie. Też tak sądzę. Do czasu kiedy zobaczyłam ten film, jakiekolwiek próby połączenia tej choroby ze stworzeniem filmowego obrazu kojarzyły mi się z dosyć nudnymi filmami puszczanymi najczęściej w szkole na lekcjach wychowania do życia w rodzinie czy wychowawczych. Tamte filmy miały inny cel, a mianowicie uświadamiać, a nie podobać się. Inaczej jest z 'Witaj w klubie', chodź myślę, że on też spełnia w jakimś stopniu funkcję uświadamiającą.
Skoro już ustaliliśmy, że temat AIDS nie jest zbyt wdzięczny, domyślacie się zapewne, że Jean-Marc Vallee podjął się karkołomnego zadania. Historia przez niego przedstawiona jest całkowicie autentyczna. Ron Woodroof, w tej roli genialny Matthew McConaughey, doskonała rola i zasłużony Oscar, naprawdę mieszkał w Teksasie, był elektrykiem i kowbojem, nadużywał alkoholu i narkotyków, nie stronił też od prostytutek. Jednego dnia wszystko się zmieni przez przypadek, a właściwie wypadek w pracy, kiedy trafi do szpitala dowie się, że ma AIDS i został mu tylko jeden miesiąc życia.
Ron, tak jak każdy z nas, a przynajmniej na pewno ja nie poddaje się. To macho i kowboj. Rozpoczyna walkę o leki. Zrobi wszystko, aby zostać jednym z testerów-AZT, specyfiku, który właśnie wkroczył w fazę testów. Ponieważ w legalny sposób nie udaje mu się tego wywalczyć. Wyrusza do Meksyku w poszukiwaniu jego. Szybko okazuje się, że zdobyty przez niego medykament nie jest jednak skuteczny. Jednak lekarz podsuwa mu inny lek, całkiem bezpieczny, tylko, że nie dostępny w USA. Ron jak przypadło na zaradnego faceta, wpada na genialny pomysł, sprowadza dozwolone ilości tego leku, a potem je sprzedaje. Oczywiście nie wszystkim. Tylko członkom założonego przez niego klubu. Leki tak naprawdę są za darmo, trzeba jedynie uiszczać składkę członkowską. W całym przedsięwzięciu wspomaga mu Rayon nowo poznany w szpitalu transwestyta.
W rolę Rayona wciela się genialny Jared Leto. Bardzo zasłużony również Oskar. Co ciekawe wyobraźcie sobie, że Jared sam 'charakteryzował' się do tej roli. Na plan przychodził już tak 'zrobiony'.
Istotą tego filmu jest tak naprawdę właśnie ten problem braku dostępu do leków. Bezradności i niemocy pacjentów. Prawa, które blokuje używanie skutecznych leków, które istnieją już. Aresztuje się tych, którzy walczą o swoje prawa. Poddawanie leków, które wyniszczają pacjentów. Nieuleczalnie chorzy i chory system.
Całą historią poznajemy z perspektywy Rona. Widzimy jego niesamowitą przemianę. Postęp choroby, jak z jednego z wielu kowboi, szanowanego i lubianego, staje się wyrzutkiem, bo przecież choruję na 'chorobę pedałów', bo tak panowie myślą o AIDS. Sam zaczyna inaczej patrzeć na innych. On też był jednym z homofobów, jak jego 'koledzy'. Dopiero poznanie Rayona-transwestyty i bliższe spotkanie z tym środowiskiem zmienia jego poglądy.
Mimo poważnego tematu, nie brakuje w 'Witaj w klubie' humoru. Jest go wręcz dosyć dużo. Nie ma również mowy o jakimś patosie.
To rola, która zdecydowanie zmieni wasze spojrzenia na Matthew McConaugheya, który z aktora filmów klasy B i romantycznych komedii, w końcu wciela się w doskonałą dramatyczną rolę. Jednego bądźcie pewni.To już nie ten sam Matthew.
Jeśli planujecie w ten weekend wybrać się do kina to zdecydowanie polecam 'Witaj w klubie'.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz