piątek, 20 czerwca 2014

Na skraju jutra


Ani Tom Cruise ani filmy z pogranicza sci-fi i akcji nie są czymś co sprawia, że palę się do ich obejrzenia.Tak samo było w tym przypadku. Szczerze nie planowałam oglądania 'Na skraju jutra', ale jakoś tak wyszło, że obejrzałam. 

 Nie będę Was okłamywać trochę się wynudziłam. Jestem kobietą, chociaż nie wiem czy to związane z płcią, ale na prawdę nie rozumiem, jak można zachwycać się/ wciągać w historię walczących ze sobą nadludzi i dziwnych potworów wygenerowanych komputerowo. Oczywiście pojawią się też ludzkie cechy i emocje, ale czy to wystarczy, żeby film był ciekawy? 

Samo 'Na skraju jutra' to można by rzecz mieszanka znanych nam dobrze filmów taki jak 'Dzień Świstaka', 'Szeregowiec Ryan' oraz często wykorzystywanego motywu ataku na naszą planetę przez obcą rasę. Mimo dosyć egzotycznej mieszanki nie wyszło to najgorzej.

Główny bohater Bill Cage w tej roli Tom Cruise jest podpułkownikiem amerykańskiej armii. Jego zadaniem jest zachęcenie obywateli do walki z kosmitami. Jednak nieoczekiwanie zostaje wysłany na front i to na pierwszą jego linię. Tam ma się znajdować podczas Dnia Sądu, dnia w którym ma zostać rozegrana ważna walka rasy ludzkiej i rasy Mimików. Podczas desantu lotniczego na plażach Francji umiera spryskany krwią przedstawiciela obcej rasy. Chwilę po tym budzi się i przeżywa to samo i tak w sumie kilkaset razy. 

Podczas walki na polu bitwy poznaje Ritę Vrataski w tej roli Emily Blunt. Kobieta jest bohaterką jednej z wcześniejszych bitew stoczonych przez ludzkość. Zamierza wyszkolić go na super żołnierza, ale żeby to było możliwe musi on odnaleźć ją po przebudzeniu. 

Jak już Wam wcześniej pisałam sezon 'ogórkowy' mamy w pełni, a 'Na skraju jutra' to idealna pozycja właśnie w tym okresie. Fabuła nie zmusza widza to wielkiego wysiłku, ale również nie jest banalna, gdyż oparta została na książce 'All you need is kill' autorstwa Hiroshi Sakurazaka. Zdecydowanie na pochwałę zasługuje fakt, że reżyser nie postanowił rozwinąć romansowego wątku. Chociaż byłam pewna, że to zrobi. Pomiędzy Billem a Ritą nie da się nie zauważyć chemii. Emily Blunt nie ustępuję kroku Tomowi Cruisowi jest twardą i zdecydowaną kobietą.

Tym co boli mnie najbardziej jest  fakt, że właśnie ta produkcja niesamowicie przypomina grę komputerową. Jakby ciągle powracało się do jednego checkpointa w celu przejścia go jak najlepiej. Naprawdę to wygląda jak typowa strzelanka. Nie powiem zjawiskowo, ale ile można? Z męskich rozrywek wolę zdecydowanie oglądać Mundial.

Podsumowując jeśli masz ochotę na coś lekkiego i odprężającego będącego filmem akcji w połączeniu z sci-fi i nie przerażają cię wszechobecne sceny przypominające strzelanki z gier to warto,w innym przypadku będziesz zawiedziony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz