wtorek, 15 kwietnia 2014

W imię....



Kontrowersyjny temat. Małgorzata Szumowska. Andrzej Chyra. Maja Ostaszewska. Wszystko zapowiadało się naprawdę obiecująco. Niestety myślę, że potencjał tego filmu nie został wykorzystany. Co nie znaczy, że uważam ten film za zły, ale mógł być lepszy. 

Adam w tej roli Andrzej Chyra to dobrze wyglądający czterdziestolatek. Wysportowany, z dobrym samochodem, w markowych ubraniach. Wieś na Mazurach, zdawać by się mogło, że to koniec świata. Adam trafił tam za karę. Na samym początku nie wiemy za co, ale niedługo musimy czekać, aby poznać powód przenosin z Warszawy. Adam jest księdzem i gejem.

Małgorzata Szumowska, która woli o sobie mówić Małgośka nie raz udowodniła, że lubi poruszać tematy niełatwe i kontrowersyjne. Nie pokusiłabym się o stwierdzenie, że to film antykatolicki. Co prawda widzimy dosyć bierną postawę biskupa i sposób na rozwiązanie problemu Adama to według niego przenosiny, które są tylko zamiataniem pod dywan. 

Szumowska przedstawia nam historię z perspektywy księdza. Skupia się na tym, żeby pokazać nam Adama przede wszystkim jako zwykłego człowieka. Z emocjami, lękami, problemami samotnego, ani lepszego, ani gorszego od innych. Popełniającego błędy, grzesznego.

Nie piętnuję, nie ocenia, pokazuje. Podejrzewam, że to nie przypadek, że główny bohater ma na imię Adam, a bohaterka grana przez Maję Ostaszewską-Ewa, to nawiązanie do Biblii. Jednak ten Adam nie da się skusić tej Ewie...

Zdecydowanie gra Andrzeja Chyra warta jest pochwały. Całkiem wiarygodnie oddał postać.

Tak naprawdę ksiądz Adam to każdy z nas. Człowiek rozbity i wątpiący. Niepewny i walczący z mrokami swej duszy. Jak każdy z nas ulega, grzeszy i jest słaby. Jak każdy z nas tylko sam może sobie pomóc....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz