poniedziałek, 12 stycznia 2015

Boyhood



'Boyhood',  jak oszalały zdobywa nagrody na przeróżnych festiwalach ( coś czuje, że Oscara w tym roku może mu przypaść) i to skłoniło mnie do zainteresowania się nim. Powiem Wam, że się trochę rozczarowałam.

Pomysł może oryginalny, bo do tej pory chyba jeszcze nikt nie tworzył filmu przez tyle lat, kręcąc rok po roku czyjeś życie. Chciałoby się rzecz, że to tak banalne i dziwne, że nikt go wcześniej nie wykorzystał. Pomimo tego, że ponad dwie i pół godziny obserwujemy, jak zmieniał się Mason i jego najbliżsi przez dwanaście lat swojego życia, problem polega na tym, że jak dla mnie nic więcej z tego nie wynika. Bohaterowie dorastają  w przypadku Masona i jego siostry, bądź starzeją się, jak jego mama czy tata, zmieniając się przy tym fizycznie, co jest normalne i naturalne.

I właśnie oprócz nieuniknionego przemijającego czasu, nie potrafię więcej dostrzec w tym filmie. Mam wrażenie, że na siłę jest również wydłużony, skrócenie go chociaż o trzydzieści minut nie wpłynęło by negatywnie na niego.

Czy polecam? Warto jedynie zobaczyć po to, żeby wiedzieć o co tyle krzyku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz