Jak już Wam pisałam ekranizacja 'Zaginionej dziewczyny' Gillian Flynn przypadła mi niesamowicie do gustu i wiedziałam, że muszę sięgnąć po pierwowzór książkowy i tak zrobiłam. Zupełnie się nie zawiodłam. Mimo tego, że doskonale wiedziałam już co się wydarzy i jak ta historia się skończy, czytałam ją z zapartym tchem. Czyta się ją szybko, wciąga i pochłania.
To jedna z tych niewielu książek, które już pierwszymi zdaniami wzbudzają moje zainteresowanie i zwiastują, że będą dobre, do takich książek należy też 'Lolita' i 'Duma i uprzedzenie'. A pierwsze zdania 'Zaginionej dziewczyny' brzmią tak: 'Kiedy myślę o swojej żonie, od razu staje mi przed oczami jej głowa. Najpierw sam kształt. Gdy ujrzałem Amy po raz pierwszy, zobaczyłem właśnie tył jej głowy, i było coś pięknego w tych krzywiznach'.
Tak jak pisałam w przypadku filmu to historia pewnego małżeństwa Amy i Nicka. W dzień piątej rocznicy ich ślubu znika Amy. Rozpoczyna się poszukiwanie jej. Sprawa jednak nie jest tak prosta, jak mogłoby się wydawać, a sprawca no cóż jego tożsamość może szokować. Oprócz tej kryminalnej otoczki 'Zaginiona dziewczyna' to studium nad związkiem tej pary i ich relacjami. Niesamowicie efektywna historia, pozostaje na długo w pamięci. Zaskakujący koniec, po którym chce się krzyknąć wow!
Na pytanie książka czy film, odpowiedzieć jednoznacznie nie umiem. Zarówno książka, jak i film zrobiły na mnie podobne i bardzo dobre wrażenie. Film naprawdę jest dosyć dokładną ekranizacją, niektóre wątki oczywiście zostały pominięte, ale to bardziej te poboczne. Niemniej jednak książka wzbogacona o te pominięte kwestie pozwala jeszcze lepiej zrozumieć motywację bohaterów.
Czy polecam? Zdecydowanie tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz