Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu, aby dzisiaj zrobić odstępstwo od polskiego tygodnia, a to na rzecz dzisiejszej premiery, czyli 'Snowpiercer: Arka przyszłości'. W następnym poście oczywiście powrócę do polskich filmów. Powiem Wam więcej planuję przedłużyć polski tydzień do dwóch tygodni, ponieważ przygotowując posty na ten tydzień stwierdziłam, że jest naprawdę wiele ciekawych i godnych uwagi polskich filmów i nie ma co się ograniczać.
Będę z Wami szczera, że filmy Sci-Fi nigdy nie były moją bajką, ale od kiedy prowadzę tego bloga, coraz częściej i to w przypadku książek i filmów sięgam po gatunki dotąd omijane przeze mnie.
'Snowpiercer: Arka przyszłości' wyjątkowo przypadła mi do gustu. Oczywiście jest wiele szczegółów co do, których można się przyczepić. Zaraz o nich wspomnę, ale wydaję mi się, że Sci-Fi to nie filmy dokumentalne, w każdym z nich musimy przymknąć na coś oko, bo tak to nie miałyby one sensu i nigdy by żaden ciekawy nie powstał. Dla mnie chodzi o ciekawą i dobrze opowiedzianą historię, a taka jest ta.
Mamy rok 2031. Na Ziemi zapanowała wieczna zima. Jedynymi ludźmi, którzy przeżyli są pasażerowie pociągu-miasta Snowpiercer, który porusza się dookoła globu dzięki specjalnemu silnikowi na tzw. 'ciągłą energię' nie potrzebującego źródła zasilania. W pociągu panuje podział klasowy zgodnie z zajmowanymi wcześniej klasami podróży. Rewolucja wisi w powietrzu.
Oczywiście można się przyczepić do kilku rzeczy, że jak to możliwe, że pomimo 18 lat ciągłe opadu śniegu i bardzo minusowych temperatur pociąg nie ma problemu z zamarzniętymi czy zaśnieżonymi torami. Długość wagonów też niektórych razi. Naprawdę do wielu rzeczy można się przyczepić, ale chyba w prawie każdym filmie tak to już jest.
Mamy wszystko klasy niższe, odarte z godności, brudni ludzie w łachmanach żywieni batonami proteinowymi ( gdybyście wiedzieli z czego są), jak i ci najbogatsi, którym powodzi się, jak pączkom w maśle. Każdy wagon to inny świat i inna klasa. Jedynym sposobem na zmianę zdaje się być rewolucja.
Cały ten pociąg tak naprawdę zdaje się być metaforę dzisiejszego, ale i nie tylko dzisiejszego świata. Tilda Swinton jak zawsze spisuje się doskonale. Czy polecam? Jeśli jesteś wyrozumiałym widzem, to jak najbardziej. Chociaż uważam, że ten film miał większy potencjał, który został zmarnowany.
PS. Mam również dla Was dzisiaj ciekawą propozycję do obejrzenia w TV, a mianowicie dzisiaj będzie można obejrzeć 'Incepcję' o 20:00 na TVNie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz