W tym roku chciałabym zabrać Was na 'filmowe wakacje'. Za pomocą różnych filmów będę zabierać Was w najróżniejsze zakątki świata. Dzisiaj zabiorę Was do RPA za sprawą najnowszej komedii z Adamem Sandlerem i Drew Barrymore.
O ile generalnie czuję lekki strach przed oglądanie wszelkich komedii, bo dosyć często nie są śmieszne, a w dodatku są niesamowicie schematyczne, to wakacje to czas kiedy mam ochotę je oglądać, żeby nie powiedzieć, że tylko je. Są lekkie i mało angażujące, a w dodatku poprawiają humor. Dlatego też przez najbliższe dwa miesiące zaprezentuje Wam kilka komedii, które miałam okazje oglądać w ostatnim czasie.
'Rodzinne rewolucje' nie zaskakują, bo od początku bez problemu możemy przewidzieć, jak to się skończy, co nie przeszkadzało mi oglądać tego filmu. Od samego początku film ten skojarzył mi się z inną komedią z Adamem Sandlerem- 'Żona na niby', która chyba odrobinę bardziej przypadła mi do gustu.
'Rodzinne rewolucje' to film, który rozśmieszy cała rodzinę. Główni bohaterowi Jim i Lauren w tych rolach Adam Sandler oraz Drew Barrymore są samotnymi rodzicami on trzech córek, ona dwóch synów. Umawiają się na randkę w ciemno, która nie należy zdecydowanie do udanych. W wyniku niefortunnych decyzji obydwoje zmuszeni są do spędzenia wspólnych wakacji w afrykańskim kurorcie. Jak się szybko okazuje ona potrafi rozwiązać problemy córek głównego bohatera, on jej synów. Pomimo wielu różnic doskonale się uzupełniają.
Pomimo przewidywalnej fabuły w komedii chyba ważniejszy jest humor. A tutaj go nie brakuje. Jest on lekko nachalny i ordynarny-kopulujące zwierzęta, żarty z masturbacji, ale takie są ostatnio standarty. Zasługą, że 'Rodzinne rewolucje' ogląda się przyjemnie są Adam Sandler oraz Drew Barrymore. Ich więź wydaje się być autentyczną dzięki temu trochę denerwuje lokowanie produktów, chociażby tamponów firmy Tampax schodzi na dalszy plan. Myślę, że 'Rodzinne rewolucje' to idealna propozycja na letnie wypad do kina.
z komediowych aktorów Adama Sandlera nadal lubię, za to osoby pokroju Eddiego Murphy czy Roba Schneidera nadwyrężyły już tyle razy moją cierpliwość, że więcej ich nie zdzierżę. nawet wakacyjny sezon w kwestii im nie pomoże.
OdpowiedzUsuńOj tak na Eddiego Murphiego też już nie mogę patrzeć.
OdpowiedzUsuń